Superfood – to określenie pojawia się coraz częściej na blogach prowadzonych przez dietetyków. Dosłownie oznacza super żywność. Warto wiedzieć, o jakich produktach możemy powiedzieć, że są super żywnością.
Wszystkie produkty żywnościowe dostarczają nam przede wszystkim białek, węglowodanów i tłuszczów. Ale niektóre mają niezwykle korzystne dla nas substancje organiczne, które pozwalają podkręcić metabolizm, zwiększyć odporność, a czasem nawet przyspieszyć działanie hormonów. Te substancje występują w żywności na tyle rzadko, że rośliny (bo najczęściej są to rośliny) które takie połączenia zawierają są dla naszych organizmów super cenne. Po prostu superfood.

Te substancje to najczęściej rzadkie kwasy tłuszczowe lub aminokwasy. Na przykład absolutny superfood – olej kokosowy – zawiera około 50% kwasu laurynowego, który w takiej ilości znajduje się jedynie w mleku matek. Olej lniany zawiera niezbędny nam kwas ALA, którego nasz organizm nie potrafi sam wytworzyć, a na przykład algi zawierają wiele rzadkich i potrzebnych aminokwasów.
Do super-żywności możemy zaliczyć:
- olej kokosowy
- jaja (żółtka)
- algi
- żywność fermentowana (np. ogórki kiszone)
- len (olej i siemię)
- ostropest
- peruwiańska maca
- indyjska ashwagandha
- żeńszeń
- cynamon
- kurkumę
- imbir i wiele innych przypraw
- i wiele, wiele innych, najczęściej niedocenianych, produktów
Wśród superfoods są także tak zwane adaptogeny (będzie im poświęcony osobny wpis) – składniki diety, które podnoszą odporność organizmu na stres i podkręcające odporność. Jest tu także żywność fermentowana – która dostarcza nam cenne naturalne bakterie probiotyczne.

Lista oczywiście nie jest pełna – jest bardzo wiele żywności, która wspomaga zdrowie. Jak wiele? Wystarczy przejrzeć internet pod kątem porad typu: ten jeden składnik spowoduje, że będziesz… ładniejsza, zdrowsza, itd, itp. A tych ,,jedynych” składników jest ze sto. Czy to znaczy, że trzeba je wszystkie używać. Jednocześnie? Najpierw pić wodę z octem jabłkowym, za chwilę z cytryną, kurkumą a potem z imbirem i cynamonem?
Dr Joseph Mercola z USA, propagujący ze znakomitym skutkiem od 30 lat zdrowe odżywianie, jako ,,antidotum” na wiele chorób cywilizacyjnych, podkreśla, że najważniejszym czynnikiem prowadzącym do zdrowotnych korzyści z jedzenia jest jego JAKOŚĆ. Dbajmy więc o to, aby codzienna posiłki były stworzone z produktów dobrej jakości, bo żaden superfood nie pomoże, gdy będziemy jeść owoce z pestycydami, warzywa lekko zapleśniałe i przetworzoną żywność.
Kupując superfood zwracajmy uwagę na certyfikaty. To, że na opakowaniu jest napis: naturalne, natura, extra, super, gwarancja jakości – to zupełnie nic nie znaczy. Produkt jest tylko wtedy ekologiczny, gdy jest oznaczony tak zwanym eko-listkiem, ma numer certyfikatu i nazwę jednostki certyfikującej. Wszystkie inne ,,naturalne” produkty można między bajki włożyć. Prawo jest tak skonstruowane, że pozwala producentom żywności na każde kłamstwo w nazwie. Ale certyfikatu BIO- EKO podrabiać nie wolno.

Nie musimy kupować wszystkiego od razu. Warto te superfood, które mają być spożywane w większych ilościach, wprowadzać pojedynczo, żeby zobaczyć, czy rzeczywiście czujemy się lepiej. Może się okazać, że jedne produkty pokochamy od razu, a inne nie tylko nie będą nam smakować, ale mogą być nawet nie do przełknięcia. Ja uwielbiam peruwiańską macę, którą dodaję do wszystkiego, nawet do pieczonego przez siebie chleba, a nie znoszę podobnie działającej ashwagandhy. Podobnie lubię chlorellę, a za spiruliną nie przepadam. Lubię cynamon, a nie lubię imbiru…
Kupujmy takie superfoods, które mają jakość BIO i dzięki temu są z upraw bez pestycydów. Tylko takie mogą nam pomóc. Wybierajmy te, po których ewidentnie czujemy się lepiej – każdy z nas jest inny i każdy reaguje trochę inaczej. Ponieważ powinniśmy superfood stosować regularnie, przez długie lata, warto – przynajmniej niektóre z nich polubić. A jeśli się nie da – to przemycać w smacznych połączeniach – jak ja to robię z olejek kokosowym, którego zapach lubię, ale smak – nie.
Żywność o jakości BIO w Polsce jest droga – ale też nie ma powodu, żeby kupować wszystko od razu. Pamiętajmy, by codziennie dostarczać organizmowi dobre tłuszcze, trochę białka i ciut węglowodanów – i tak planujmy zakupy. Dań nie trzeba robić z 20 składników – wystarczą 3 lub 4 i dobre przyprawy. Korzystajmy z tego, co jest w danej chwili dostępne i próbujmy nowych smaków.

Gwarantuję, że po miesiącu przestrzegania takiego komponowania jedzenia poczujecie się lepiej i nie będziecie chcieli wracać do starych nawyków żywieniowych. Gwarantuję, bo tak się stało ze mną.