Dlaczego większość zawałów zdarza się nad ranem? Dlaczego najwięcej osób umiera nad ranem? Czy powodem może być zła wentylacja? – o tym dr Jerzy Jaśkowski.
– Około 20 procent naszego systemu odpornościowego znajduje się w układzie oddechowym – mówi dr Jerzy Jaśkowski. – Tu, podobnie jak w jelitach, znajduje się własny system bakterii. Jeżeli będziemy go niszczyli – to będziemy często chorowali.
Musimy spać przy otwartym oknie. Dlaczego?

– Nawet gry siedzimy wydychamy dwutlenek węgla. Dwutlenek węgla jest toksyną i według norm Unii Europejskiej w pomieszczaniach, w których przebywają dzieci stężenie dwutlenku węgla powinno być około 800 ppm (ang. parts per million – liczba części na milion, oznaczenie stosowane m.
Co może być przyczyną?
– Na przykład szczepienie – wyjaśnia dr Jaśkowski. – Dlatego, że po szczepieniu występuje odczyn zapalny. U takiego małego dziecka, które waży 4-5 kg siła układu oddechowego jest bardzo mała. Można wziąć kawałeczek piórka, przyłożyć do ust, i zobaczymy, że 10 cm od nozdrzy już piórko nie będzie drgało. Siła wydmuchu jest mała, co powoduje, że nad dzieckiem, nad jego ustami tworzy się komora gazowa z dwutlenku węgla.
Podobne kłopoty mogą mieć i dorośli.

– W latach 80 mieliśmy w Gdańsku przypadek, że w zęzach statku robotnicy coś spawali i nie zapewnili sobie odpowiedniej wentylacji – wspomina lekarz. – Skutek był taki, że dwóch zmarło. Przyjechali ratownicy i nie wiedząc, co tam się dzieje, próbowali wejść do środka. Jeden i drugi spadł do środka po kilku oddechach.
Takie mogą być skutki zatrucia dwutlenkiem węgla. Ale dowiadujemy się o nich znacznie częściej, choć… o tym nie wiemy.
– Wiadomo już od lat, że najwięcej zawałów czy udarów następuje w godzinach rannych – mówi dr Jerzy Jaśkowski. – Dlatego, że w godzinach rannych stężenie dwutlenku węgla w pomieszczeniu jest największe.
Już w XIX wieku było wiadomo, że zdrowe powietrze może zapewnić tylko i wyłącznie dobra wentylacja.
– Nie chodzi o wietrzenie, ale o wentylację – mówi lekarz. – Wietrzenie jest chwilowe, wentylacja jest stała. Na podstawie badań ustalono wtedy, że wymiana powietrza w pokoju musi wynosić 25 metrów sześciennych na osobę na godzinę. W obecnych czasach, gdy bezmyślnie wprowadzono okna plastikowe, automatycznie stworzono z pomieszczeń komory gazowe. Większość mebli jest smarowana żywicami albo bakteriobójczymi, albo zapobiegającymi pożarowi. To się ulatnia i zostaje jako gaz w pomieszczeniu. Większość dywanów i powłok PCV się utlenia – powstaje z tego fosgen.
Brak wentylacji powoduje, że my to wdychamy.
– I to jest przyczyną zatruć – mówi lekarz. – A jak ktoś nie ma szczęścia: przyczyną zawału serca czy udaru.
Jedyny sposób zabezpieczenia to spanie przy otwartym oknie.
– Szczelina między drzwiami a podłoga, na odcinku 90 cm musi wynosić co najmniej kilka centymetrów – informuje dr Jaśkowski. – Badania z XIX wieku wykazywały, że musi to być co najmniej 5 cm. Dwutlenek węgla jest półtora raza cięższy od powietrza i zalega na dole. Wszelkiego rodzaju tapczany i łóżka są nisko nad podłogą. I właśnie tam się tworzy ta komora gazowa.
Dawniej pod każdym parapetem były kratki, co najmniej 20 cm x 10 cm, które zapewniały przepływ powietrza.
– W 1931 roku Otto Warburg dostał nagrodę Nobla za udowodnienie, dlaczego powstają nowotwory – mówi lekarz. – Proszę zauważyć, że dziwnie szybko wymazano z informacji medycznej to odkrycie. Dlaczego? Dlatego, że Warburg udowodnił, że przyczyną powstawania nowotworów czy zaburzeń układu krążenia jest właśnie wysokie stężenie dwutlenku węgla. Jeżeli by ludzie wiedzieli, jak się przed tym bronić, to firmy by nie mogły zarobić…
Pomiary wykonane przez doktora Jaśkowskiego w szkołach województwa gdańskiego wykazały, że w nowych szkołach, w małych klasach: 20-25 osobowych już po pół godzinie stężenie dwutlenku węgla przekracza dopuszczalne normy. Dochodzi nawet do 5 000 ppm. A norma jest… 1000.
– Żadna szkoła ani żaden sanepid nie dokonują takich prostych badań – mówi dr Jaśkowski. – To oznacza, że sanepid od czasu przemian po 1989 roku przestał być instytucją stojącą na straży naszego zdrowia. Pomiary wykonane w szpitalach na oddziałach noworodków wskazują, że stężenie może dojść do 10 000 ppm. Wydano zezwolenie, że rodzice mogą przebywać z dziećmi w tym samym pomieszczeniu. Ale nie znam pomieszczenia, w którym przebywają rodzice i dzieci, które miałoby zapewnioną wentylację. Wykonano klateczki – boksy, rodzice śpią na materacach pod łóżeczkiem, ale nikt nie zapewnia dziecku dostępu świeżego powietrza…
Posłuchajmy doktora Jaśkowskiego:
źródło: TU