Większość dietetyków odradza jedzenie chleba. Z dietetykami zgadzają się naturoterapeuci: chleb często szkodzi. Co jednak zrobić, gdy tak trudno się bez niego obejść?
Lubię chleb i trudno mi z pieczywa zrezygnować. Z drugiej strony przyznaję rację ekspertom, że bez chleba czuję się lepiej, ale… jestem nieszczęśliwa, bo jednak czegoś wyraźnie mi brakuje. To spowodowało, że zaczęłam piec chleb.
Piekę w elektrycznym piekarniku kuchenki gazowej. Najczęściej jest to prosty, żytni chleb na zakwasie. Nie wymaga wiele pracy i zawsze się udaje.
Dlaczego chleb nam szkodzi? Kto pamięta jak wyglądały zboża 30-40 lat temu i może je porównać z dzisiejszymi odmianami ten wie, jak ogromną przemianę przeszła zwłaszcza pszenica. Źdźbła są krótsze, a kłosy grubsze. Tak jak zmienił się wygląd, tak zmienił się najważniejszy może składnik zbóż: gluten. Gluten to mieszanina białek roślinnych, gluteniny i gliadyny, występująca w ziarnach niektórych zbóż: w pszenicy, jęczmieniu i życie. To gluten odpowiada za rośnięcie mąki.
Naturoterapeuci wszyscy zgodnie mówią, że dzisiejszy pszeniczny gluten ma niewiele wspólnego z tym sprzed kilkudziesięciu lat. Zmieniła się pszenica, zmieniła się także jej uprawa. Zboże jest wielokrotnie opryskiwane herbicydami, fungicydami, pestycydami i insektycydami i – jako roślina – musi te chemiczne deszcze przetrwać i jeszcze wydać plon.
Dlaczego rolnicy się na taką uprawę zgadzają? Bo liczy się tylko ciężar ziarna, a nie jego jakość. Ja się nawet rolnikom nie dziwię, bo to nie oni ustalili, że ważna jest masa, a nie składniki odżywcze. Czy to jednak oznacza, że kilkadziesiąt lat temu chemii nie było w uprawie zbóż? – oczywiście, była. Jednak zmiany klimatu i… globalizacja przywlokły do naszego kraju nowe szkodniki (choćby skrzypionki, których kiedyś w Polsce nie znano) i nowe choroby. I tak spirala chemii się nakręca.
Dlaczego żyto? Bo jest zbożem, oprócz owsa, najmniej zmienionym od lat. Doskonale sobie radzi z chłodem, suszą i wilgocią, broni się przed szkodnikami, a opryskiwane jest zdecydowanie najmniej ze wszystkich zbóż. Jeśli pokusimy się o zakup mąki BIO, możemy być pewni, że użyte przy produkcji środki ochrony roślin są mniej inwazyjne, a uprawa jest kontrolowana przed certyfikowaniem. Większość, zaryzykuję, że nawet 99,9999% pieczywa z piekarni przemysłowych rośnie na drożdżach. Chleb robiony wyłącznie na zakwasie jest od nich wolny.

Żadna piekarnia nie pozwoliłaby sobie na przygotowywanie chleba jedynie na zakwasie. Taki chleb musi rosnąć 2 razy, łącznie około 12 godzin. Zakwas nie lubi metalu i plastiku – do rośnięcia wymaga szkła i drewna. Przemysłowe pieczenie chleba na zakwasie nikomu by się nie opłaciło, bo jedna nieudana partia pozbawiłaby piekarzy miesięcznego zysku. I dlatego faszerują nas drożdżami.

Gratuluję wszystkim, którzy potrafią zrezygnować z pieczywa. Ja nie potrafię. Jeśli ktoś, jak ja, nie wyobraża sobie dnia bez kromki chleba, może spróbować swoich sił przy wypieku chleba tylko z mąki żytniej. Można też sięgnąć po – dostępne, ale drogie – certyfikowane mąki ze starych odmian pszenicy. Ale o tym – innym razem.
Tu przeczytasz jak upiec prosty chleb żytni na zakwasie
Info tu wrzucane służy wyłącznie do celów informacyjnych i wyraża zdanie założycielki bloga, ale nigdy nie może zastąpić opinii lekarza lub pracownika służby zdrowia.
One thought on “Chleb nasz powszedni”